czwartek, 8 sierpnia 2013

The Versatile Blogger

Okey, ludzie :D Już trzeci raz zostałam nominowana do TVB, więc chyba nie mam wyboru xd Choć napisałam dwóm osobom, że się w to nie bawię, po trzeciej nominacji, jednak się na to zdecydowałam :)

Zasady są proste :P :
1. Podziękować osobie, która cię nominowała.
2.Pokazać na blogu nagrodę TVB.
3. Ujawnić siedem faktów o sobie (oj :D).
4.Ujawnić piętnaście blogów, które wg ciebie na to zasługują (dam trochę mniej :P).
5. Poinformować nominowanych.

A więc, zaczynamy !

Bardzo dziękuję, za nominację Patrycji, Angelinie i Darcy :*
Kochane, naprawdę wiele to dla mnie znaczy. To, że ktoś docenia moją pracę, moje hobby, nawet jak tylko czyta, robi mi się tak cholernie miło, że chodzę w skowronkach :) Cieszę się, że tyle osób uważa, że ten blog na to zasługuję. dzięki temu, chce dalej go prowadzić i dzielić się z wami nowymi przygodami, które wymyśliłam dla naszych nowych bohaterów (oj będzie się działo :P). Dziękuję, kocham Was :* <33

***


***

SIEDEM FAKTÓW O M.A :

1. Gotowanie - mój plan na życie

Chciałabym zostać w przyszłości kucharzem ... Ale nie byle jakim. Moim marzeniem jest stworzyć restaurację, która będzie zawierać wszystkie kuchnie świata


2. Makaronowe przekleństwo


Nienawidzę makaronu ! Haha, tak, ani świderek, ani spaghetti  ani rurek. Od dziecka go nie cierpię i chyba zostanie mi to na zawsze :P A przecież chce zostać kucharką, haha xd


3. Może troszkę mniej?


Już od czterech miesięcy jestem pod opieka dietetyka ;) Tak, nie wstydzę się tego i powiem to otwarcie. Kiedyś nie byłam szczypiorem, bardziej przypominałam kartofla lub pomidora ... :P Wtedy, zaczęłam odchudzanie na "własną rękę". Schudłam, ale potem wszystko wróciło i było 2x gorzej. Przez to zdecydowałam się na wizyty u dietetyka. Dzięki temu schudłam już 10 kg :)

4. Rysowanie - moje drugie życie


Uwielbiam rysować, czy raczej szkicować. Jest to moje hobby, którym zajmuję się dość długo z przerwami :)


5. Anime Bogiem, Manga nałogiem, Cosplay zabawą, Japonia podstawą...


Co prawda Cosplay to nie moja bajka, nigdy tego nie robiłam, ale reszta jak najbardziej :P Interesuję się Japonią i wszystkim co z tym związane :P Mangi, anime, dramy <33


6. Po prostu Ja


Jestem raczej zwykła :) Taką nie wyróżniająca się, spokojną dziewczyną :) Czasami trochę jak zambie (ponoć tak chodzę), a czasami zakręcona :P


7. Oczy zwierciadłem duszy


W sumie jest to jedyna rzecz, która mi się podoba. Kolor moich oczu.. Ale to nie o to chodzi :D Gdy byłam mała, miałam przygodę z kredką  która wylądowała w moim oku. Końcówka przeszła, aż do nerwu wzrokowego i prawdopodobnie go uszkodziła, przez co nie widzę na jedno oko. Trzy lata temu miałam operację, na tak zwanego zeza, który też był spowodowany tym własnie wypadkiem ;D Taka moja historia, haha :)

... I tyle :D


***

Blogi, które nominuję:

1. BAD ANGEL

2. BEAUTIFUL, DANGEROUS AND MYSTERY

3. YOU ALWAYS WILL BE MY SUMMER LOVE

Tylko tyle, bo osoby, które mnie nominowały, już zostały nominowane :D

Pozdrawiam!



poniedziałek, 5 sierpnia 2013

9."Kto wrogów ma wiele, ten siły swe dzielić musi."

Dzisiejszy dzień był wyjątkowo piękny. Jesienne liście spadały gładko z drzew, uderzając lekko o miękką trawę. Mimo, że traciła już swój kolor, barwy liści ułożone jedna obok drugiej sprawiały, że wyglądała jeszcze cudowniej. Słońce oświetlało czyste niebo, na którym powoli powstawały chmury.
Siedziałam i patrzyłam na nie z pełnym zainteresowaniem. Od kiedy słońce pojawiło się na horyzoncie, obserwowałam ten niezwykły świat. Bo jak to możliwe, że gwiazdy wiedzą kiedy zaświecić? Skąd bierze się śnieg i jak to jest, że spada? Chmury, jak one powstają? Mimo, że naukowcy odkryli powody i przyczyny,to ja i tak wierzę w magię. Ten świat i tak,jest bardziej magiczny niż nam się zdaję.
Chudy mężczyzna w mundurze podszedł do mojej celi, nie ukrywając swojego przybycia. Miał około dwa metry i cieszył się sławą w poprawczaku. Jego twarz była bardzo podobna do myszy, którą dokarmiam, dlatego bardzo trudno było powstrzymać mi śmiech, gdy był w pobliżu.
Gdy spojrzał na mnie swoimi małymi oczami, odwróciłam wzrok, aby tylko nie zauważył śladu, który zostawił szeroki uśmiech.
- Śniadanie - oznajmił tylko, czekając aż wstanę.
Przyzwyczaiłam się do tego, że większość nawet nie mówi dzień dobry. Myślą, że są lepsi, a my niewarci szacunku.
Przeszłam przez zatłoczone korytarze, do znajomej stołówki, gdzie już panowały tłumy i kolejki. Normalnie siadłabym przy stoliku, który dzieliłam z Victorią, ale nie dziś. Zanim się obejrzałam za moimi plecami pojawiła się Mellody. Posłała mi swój świetny uśmiech i razem poszłyśmy po tace.
Dzisiaj zdecydowałam się na kanapki. Płatki były moimi faworytami, ale dzisiaj coś w nich pływało, więc zrezygnowałam. Mellody wzięła jajecznice na bekonie i dwa soki wieloowocowe.
Usiadłyśmy w wolnym stoliku z dala od Victorii.
Posmarowałam kanapkę sporą ilością masła, nałożyłam po dwa plasterki sera i polałam ketchupem. Uwielbiam ketchup.
- Co zamierzasz? - zapytała Mell
- Z Torii ? - pokiwała głową - Nic. Co miałabym zrobić? Wybaczyć jej to, że jest podłą suką?
Dziewczyna się zaśmiała, ale jej uśmiech szybko zrzęd. Widziałam po jej wzroku, ze ktoś za mną stoi. Nawet wiedziałam kto.
Odwróciłam się. To co zobaczyłam zaskoczyło mnie. To nie była Victoria jak się spodziewałam.
Dziewczyna miała sztuczny uśmiech. Długie rude włosy i mocny makijaż sprawiały, że wyglądała jak lalka.
 - Jestem Melissa - przedstawiła się i podała swoją bardzo chudą dłoń - Słyszałam, że jesteś nowa
- Taa - powiedziałam tylko, patrząc na Mell. Posłała mi współczujący uśmiech, który wyrażał więcej, niż tysiąc słów.
Wzięłam się w garść.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytałam próbując spławić dziewczynę.
- W sumie nie, ale słyszałam, że masz ostro na pieńku z tą krową - ostatnie słowo mocno zaakcentowała.
- Jaką krową?
- No Torii, a kto inny. Nieźle ją zgięłaś ostatnio - usiadła obok mnie, chichocząc.
Jej pewność siebie zaczęła mnie wkurzać.
- Nie rozumiem, co ciebie to obchodzi.
Zdaję sobie sprawę, że byłam niemiła, ale laska od razu nieprzypadła mi do gustu.
- Obchodzi. I to bardzo ... - przerwała, sprawdzając czy ją słucham, a następnie dodała szeptem-Mamy wspólnego wroga.
- Ja nie mam wrogów - powiedziałam i odwróciłam głowę.
- Każdy wie, że się nienawidzicie...
- Tak, czy siak nie obchodzi mnie twoja propozycja. Do widzenia.
Melissa prychnęła i odeszła, zostawiając nas same.
- Kto to w ogóle był?!
- Ona jest jeszcze gorsza niż Victoria - westchnęła Mell - Uwierz mi. Ona to przy niej anioł.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Czyli mam uważać.

***

Po śniadaniu poszłam do swojej celi. Poprosiłam strażnika o pozwolenie na prysznic. Zaprowadził mnie do łazienki.
Weszłam pod ciepłą wodę, która momentalnie otuliła moje ciało. Zaraz po tym usłyszałam głuchy dźwięk zamykanych drzwi i damskie krzyki.
- Jesteś zdzirą, pieprzoną prostaczką - wrzasnęła jedna z nich.
Od razu poznałam właściciela głosu.
- Nie dotykaj mnie, debilko. O co ci znowu chodzi?! On cię nie chce, nie rozumiesz?!
Drugi głos tez był mi znajomy.
- Chciałby, gdyby nie ty...! To twoja wina, ty stoisz mi na drodze...
- No nie... nie mogę! Czy ty nie rozumiesz po angielsku? A może mam ci to oświadczyć po persku, co? Nie chce cię. ON CIĘ NIE CHCE!
Usłyszałam dźwięk zadanego ciosu. Któraś uderzyła.
- Myślisz, że bez powodu tu jestem? Wiesz do czego jestem zdolna... więc trzymaj się z daleka, albo skończysz tak jak swój brat
Ciężkie kroki i trzaśniecie drzwi rozniosły się po pomieszczeniu, wysadzanym płytkami. Zaraz po tym nastąpiła cisza i szloch drugiej z dziewczyn.
Ubrałam pośpiesznie bieliznę i zarzuciłam na siebie koszule.Następnie wyszłam z kabiny, udając się w stronę

 zapłakanej nastolatki.

-W porządku?
-Tak - odpowiedziała po chwili zachrypniętym głosem.
Nastąpiła cisza. Było słuchać jedynie szloch nastolatki i mój ciężki oddech. Usiadłam obok niej, czekając, aż się uspokoi.
- A więc wszystko słyszałaś? - powiedziała po chwili Torii - Byłaś tu od początku?
Jedynie przytaknęłam, spuszczając wzrok na podłogę. Było mi wstyd, że podsłuchałam ich rozmowę, ale nie żałowałam.
- Zostałam skazana za prześladowanie lesbijek i gejów, rozumiesz to? - powiedziała z ironią - Była taka grupa, która składała się z samych ...
Po jej policzkach spływały kolejne łzy, ale mówiła dalej.
- Melissa i jej siostra do niej należeli.
Popatrzyłam na nią zdezorientowana.
- Kłóciłyście się o chłopaka, nie?
Victoria głośno się zaśmiała.
- Tak, ona myśli, że jak jeszcze odbierze mi chłopaka, to będziemy kwita. Oszukuje samą siebie, że jest zdolna być z kimś innej płci. Ale tak czy tak, wie co najbardziej mnie zrani...
-Razem z Louisem, moim bratem wyśmiewałyśmy jej siostrę, która potem trafiła do psychiatryka. Miała może piętnaście lat, a już poszła w ślady siostry. Za to zostałam skazana ...
- A Melissa? - zapytałam, zaciekawiona tą opowieścią.
- Potem chciała się zemścić - kontynuowała, nie patrząc na zadane przeze mnie pytanie - Mój starszy brat padł jej ofiarą. Nie może chodzić.
Wstrzymałam oddech. Victoria wstała i wyszła, zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. 
Melissa jej groziła, że zrobi z nią to, co ze swoim bratem. Czy Torii się jej bała?

***

Przyszedł czas na kolację. Właśnie wychodziliśmy z boiska, gdy zobaczyłam siedzącą pod płotem Victorię. Była sama.
Obydwie z Mellody doszłyśmy do wniosku, że musimy jej pomóc za wszelką cenę. Opowiedziałam jej wszystko, mimo, że nie powinnam. Ale było to konieczne, jeśli chciałam mieć wsparcie.

Podeszłyśmy do nastolatki. Prawie od razu podniosła na nas wzrok patrząc swoimi kocimi oczami. Nie była przestraszona, bardziej ciekawa.

- Hope, może jesteś głodna?- zaczęła Mell, gdy byłyśmy nad nastolatką.
- Pewnie, a ty?
- Też.
-Może pójdziemy coś zjeść?- kontynuowałam, czując na sobie zdenerwowany wzrok Victorii.
- Tak, chodźmy.
Powoli zaczęłyśmy odchodzić, gdy niespodziewanie się zatrzymałam.
- Ale żeby wsiąść kurczaka musimy mieć trzy osoby, nie? Przecież same wszystkiego nie zjemy...
- Odwróciłyśmy się, patrząc na Torii. Dziewczyna się zaśmiała i przybiegła do nas, z uśmiechem dziecka. To nam wystarczyło. W trójkę poszłyśmy po pikantnego kurczaka.

***

Więc rozdział jest ! :D Jak wam się podoba, nowa sytuacja? :P
W ty rozdziale nie było płci męskiej... może dlatego, że mam jakiś odpych od chłopaków ;x Więc wybaczcie :*
Mam nadzieję, że wam się spodobało i z góry przepraszam za błędy :) Kto już tu dłużej bywa, wie, że lubię je popełniać :D

Jak tam wakacje, kochani? Za nieługo się kończą, więc korzystajcie póki możecie :) ;3

Pozdrawiam!




piątek, 26 lipca 2013

8."Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać."

Rano moja głowa zdawała się lada chwila wybuchnąć. Dopiero po orzeźwiającym prysznicu doszłam do siebie po wczorajszych wydarzeniach. 
Mimo, że była to jedynie intryga i nic mi się nie stało, moje ręce nie mogły przytrzymać przedmiotów, nie dłużej niż trzy sekundy. Każdy odbijał się hukiem o podłodze w łazience, w mojej celi, wszędzie, gdzie przebywałam.
Dzisiaj pierwszy raz spałam kamiennym snem, a strażnik nie mógł mnie dobudzić na śniadanie. Przegapiłam je, choć w moim brzuchu rozgrywała się prawdziwa walka. Nie byłam tez w kuchni, gdzie miałam dokończyć rozmowę z Mellody. To znaczy ona jeszcze o tym nie wiedziała.
Polubiłam tą dziewczynę. Nie znałam jej za dobrze, ale widać było to, jaka jest nieśmiała i jak trudno zawrzeć jej jakiekolwiek przyjaźnie. Postanowiłam bliżej ją poznać.
Własnie szłam na poranne ćwiczenia, gdy ktoś zablokował mi drogę. Uderzyłam mocno o ciało, chwiejąc się coraz bardziej. Czułam jak lecę do tyłu, aż nagle cały świat zdawał się zatrzymać. 
Otworzyłam oczy. Bardzo blisko mnie, stanowczo za blisko znajdowała się zatroskana twarz chłopaka. Postawił mnie do pionu, lekko się uśmiechając. 
Ale jaki świetny był ten uśmiech. Ten chłopak był taki słodki, że czułam jak moja krew pulsuję. 
- Dziękuję - powiedziałam, zła na siebie w duchu, że nie wymyśliłam niczego bardziej błyskotliwego.
Na szczęście Aaron był bardziej pewny siebie.
- Jak tam ręka ? 
Szczerze to nawet o niej zapomniałam. Ciągle znajdował się na niej bandaż i chodziłam do pielęgniarki na rehabilitację, ale ból, który męczył mnie przez dobre kilka dni stał się jedynie wspomnieniem.
- Całkiem nieźle. Jak nowe miejsce ? - zapytałam przypominając sobie, że jest tu zupełnie nowy.
- Ujdzie. Żyje mi się wspaniale w tych cuchnących serem celach. To pewnie przez myszy -posłał mi swój zabójczy uśmiech.
- Taa, pewnie tak - odwzajemniłam go, patrząc na zegar wiszący na korytarzy - Okej, jestem już spóźniona.
- Spoko, to narazie.
- Cześć -pomachałam mu na do widzenia i odeszłam.

Weszłam na zatłoczony plac, gdzie każdy, naprawdę każdy coś robił. Tutaj nie było obijania się. Choć dziwiły mnie metody jakich tu używają, nie było wcale aż tak strasznie. Coś jakby szkoła wojskowa z internatem, nie wliczając krat.
Mieliśmy tu przynajmniej kawałek prywatności, której nikt nie miał zamiaru zakłócać. Każdy dzień utwierdzał mnie w przekonaniu, że poprawczak to wcale nie takie złe miejsce, jak zwą. Ludzie, którzy tego nie zaznali mówią o tym, jakby wiedzieli wszystko, tym samym zachowując się jak dzieci.
Wypatrzyłam w tłumie Jacoba. Stał oparty o siatkę, odgradzającą nas od rzeczywistości i przypatrywał się innym ludziom. U jego boku stała Victoria. Nawet z odległości w jakiej stoję było widać, że są ze sobą naprawdę blisko. Poczułam coś, jakby lekkie ukłucie. Nie zdążyłam się dłużej zastanowić, co to było, gdy ktoś z tyłu uderzył mnie lekko w plecy.
- Tu jesteś! - zawołała Mellody wesołym głosem - Czemu nie było cię dzisiaj na kuchni?
- Byłam trochę... słaba.- odpowiedziałam zgodnie z prawda, jednak dziewczyna wyczuła nutę fałszu w tym zdaniu i popatrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami.
Nie wiem czemu, ale chciałam się wygadać, a Mell idealnie się na to nadawała. Może to pomoże mi w końcu przytrzymać jakiś przedmiot i się nieco uspokoić.
Opowiedziałam jej wszystko. Nagle łzy znalazły się w moich oczach, ukazując jaki ze mnie słabeusz. Szlochałam w ramiona dziewczyny, przyciągając spojrzenia wszystkich w pobliżu. 
Beczałam dobre piętnaście minut, a dziewczyna dodając mi oparcia wysłuchiwała wszystkiego co miałam do powiedzenia. Pierwszy raz się nie myliłam. Mellody to naprawdę wspaniała osoba.
- Ten debil powinien ponieść za to odpowiedzialność. Trzęsiesz się jak galareta
Tak, to była prawda, Czułam jak moje ciało przechodzi przez fazę, w której nie mogłam się uspokoić. Teraz zdałam sobie sprawę jak mocno to przeżyłam. Przecież prawie umarłam ze strachu, gdy podniósł ten nóż.
- Nie ... nie roztrząsajmy sprawy. Już wszystko wyjaśniliśmy - odpowiedziałam, gdy jej słowa dotarły do mojego mózgu
Dziewczyna jeszcze mocniej mnie objęła.

***

Gdy w końcu się uspokoiłam, a nawet zaczęłam śmiać z ludzi, słońce przysłoniła ciemna chmura, sprawiając, że po moim ciele przeszły ciarki. Ciemną chmurą okazała się we własnej osobie Victoria, która bez ogródek patrzyła na mnie wścibskim wzrokiem.
- Wszystko w porządku ? - zapytała
Wstałam, mocno wyprowadzona z równowagi.
- W jak najlepszym - posłałam jej groźne spojrzenie. Widząc, że ją to nie rusza, uśmiechnęłam się fałszywie.
- A ciebie kochana, to nie powinno obchodzić.
- Chciałam przeprosić.
Uśmiech dosłownie znikł z mojej twarzy. Stałam jak wryta, chcąc sprawdzić, czy to co mówi jest rzeczywiście prawdą. Wyglądała na poważną. Jednak to nie zmienia faktu, że w moim wnętrzu aż się gotowało.
- Za co ? - zapytałam z miną niewiniątka - Przecież ty mi nic nie zrobiłaś ... 
Odwróciłam się do niej tyłem. Mellody stała za mną, wściekle wpatrując się w nastolatkę. Zaczęłam powoli odchodzić, a razem ze mną przyjaciółka. Zostawiłyśmy Victorie samą z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem

***

Brak weny ? Nie ... Brak chęci ... Owszem.
I to jest własnie powód tak strasznego opóźnienia. Wiem, jestem wrednym leniem, który jest do tego nie punktualny, Nic mi nie pozostaje, jak znowu was przeprosić. Po raz kolejny ... PRZEPRASZAM !
Mam nadzieję, że to nie wpłynie na to, jak często będziecie czytać bloga. Po prostu będę się więcej starać ;)

No, a teraz ... Jak tam mija koniec pierwszego miesiącu wakacji ? ;D Bo mi trochę nudno, ale jakoś da się przeżyć ;P
Nie chce was martwić ludzie, ale juz za niedługo wielki powrót do szkoły. A przynajmniej ja, bo z tego co wiem, wiele z was pracuję xd 
W sklepach już zaczęli rozpakowywać przybory szkolne, itd co wprawiło mnie w depresje. Ale trzeba dalej żyć ! :P


Pozdrawiam !

niedziela, 14 lipca 2013

7."Pytania są niebezpieczne, Nie ruszaj ich, będą spały. Zapytasz - zbudzisz, i znacznie więcej Niż myślisz pytań powstanie."

- Czyli to z nożem, nie jest prawdą ? - zapytałam po długiej chwili milczenia. Muszę przyznać, że bardzo mnie to ciekawiło. Nie wiem czy dlatego, że czuje przy nim nagły wzrost adrenaliny, właśnie z tego powodu, czy bardziej martwię sie o swoje bezpieczeństwo, które z pewnością jest teraz naruszone.
Jacob uśmiechnął się tajemniczo, nadal nie odpowiadając na moje pytanie. Widziałam po jego twarzy, że teraz duchem jest gdzie indziej.
- Po części tak - odpowiedział w końcu, jakby właśnie nad tym się zastanawiał.
Czyli co ? Zabił swojego ojca, ale nie nożem ? A może nożem, ale to nie własnego ojca ? Skąd mam widzieć, która cześć jest prawdziwa, a która nie ?
Na korytarzach panowała cisza. Nie spotkaliśmy ani jednego strażnika, ani też więźnia. A właściwie to gdzie jest strażnik ? Przecież, zawsze, gdy odprowadzali mnie do celi, był przy mnie przynajmniej jeden z nich. Ale teraz jak nad tym pomyśle, nigdy nie widziałam, żeby Jacoba ktoś przyprowadzał i odprowadzał. Po prostu raz gdzieś był, a potem go nie było. Pojawiał się, ale też znikał szybciej niż inni.
Spojrzałam na nastolatka, który wciąż dotrzymywał mi kroku. Patrzył przed siebie, ukazując mi przy okazji, swój bardzo ładny profil. Nie wiem jak długo patrzyłam na jego, wbrew pozorom spokojną buzie, błyszczące oczy, które lśniły coraz bardziej w ciemności i lekko uśmiechnięte usta. Wydawał się nieobecny, więc dalej się na niego gapiłam. I było tak, aż do krat mojej celi, które pojawiły się tak niespodziewanie, że prawie niechcący wbiły mi się w twarz. Na szczęście w porę otrzeźwiałam i zdążyłam odłożyć spotkanie z nimi na inny raz.
Jacob zaczął się śmiać, co znowu mi przypomniało moją wpadkę ze śmiercią. Na prawdę myślałam, że umarłam, ale fakt, że on też znalazł się po drugiej stronie, nieco mnie zaskoczył. Dalej odczuwałam wstyd, że zemdlałam, tylko dlatego, że nastolatek mnie przestraszył. Nawet nie zdążył mnie uderzyć, a ja już byłam po drugiej stronie. Chyba nie jestem taka silna, jak wcześniej mi się wydawało.
- Lepiej już idź - powiedziałam po chwili.
- Czemu miałbym stąd iść jak moja cela jest niedaleko od twojej ? - Jacob nie wahał się z odpowiedział, jakby miał ją wypisana na kartce i własnie z niej czytał.
- A czemu miałbyś zostać ? - próbowałam grać, w tą jego głupia gierkę, ale prędko mi się znudziła. Weszłam do celi, nie czekając aż chłopak odejdzie. Usiadłam na łóżku i udawałam, że wcale mnie nie interesuję, czy on tu jest, czy go niema. Chłopak nadal stał i wpatrywał się we mnie, przez co nie mogłam się skupić. Jego spojrzenie przewiercało mnie od środka, tak, ze już po minucie nie mogłam wytrzymać.
- Czego chc... 
- Nie myślałaś, o tym, żeby się stąd wyrwać ? - przerwał mi w połowie zdania.
Odwróciłam gwałtownie głowę w jego stronę, chcąc sprawdzić, czy mówi poważnie.
Rozmawiałam o tym z Mellody, ale czy zdobyłabym się na ucieczkę? 
- Może - miałam już dość przeżyć na jeden dzień. 
Ułożyłam się na materacu, tyłem do Jacoba.
Czy on własnie proponował mi ucieczkę ? Chłopak, który mnie tak cholernie przestraszył, że straciłam przytomność ? Nie wiem czy mogę mu wierzyć, a co dopiero zaufać. Nie wiem, czy byłabym w stanie. Ale tak naprawdę, nie chodzi o to, czy bym mogła. Ja po prostu się boję. A strach paraliżuję moje ciało. Nie jestem taka jak ci złoczyńcy, jestem inna.
Odwróciłam głowę, aby zapytać, czy on nad tym myśli, ale jego już nie było.

***

Cześć :) Jak tam mijają wakacje ?
Część Was, już pewnie jest gdzieś daleko, piecze się na plaży i wcina codziennie lody xD A u mnie rozdział się sam nie napisze ... ^^
A więc, tak oto jest rozdział siódmy. Wena po dłuższym odpoczynku wróciła, więc mam nadzieje, że potrwa to znacznie dłużej, niż przedtem.
Dziękuję wam za wsparcie i komentarze, dzięki którym nadal się trzymam. Chyba bym się załamała, gdyby nikt nie komentował mojego bloga ;c
Rozdział jak zwykle krótki, bo dłuższych pisać nie umiem. Trochę zaczynam ćwiczyć, a jakie będą rezultaty, to nie mam pojęcia ;D

Przepraszam za błędy, pewnie się ich nazbierało, tak jak zawsze ;x

Pozdrawiam, M.A ;**

piątek, 5 lipca 2013

6."Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej. "

Puk... puk... puk...
Słychać jedynie odgłosy kroków...
Puk... puk... puk...
Są coraz bliżej i bliżej...
Puk... puk... puk...
Nie widzę ich właściciela, ale czuję jego obecność ... Jest tuż obok mnie.
W pomieszczeniu panował mrok. Nie było w nim okien, a echo za każdym odbiciem stawało się mocniejsze. Nawet najmniejszy odgłos, słychać było z podwójną siłą. 
Moje ręce były skrępowane, czułam się osaczona, jak w okropnym śnie, gdzie jestem zamknięta w małym pomieszczeniu. Wrażenie, że zaraz umrzesz, że tuż za rogiem czai się niebezpieczeństwo. Już samo to cię wykańcza.
Jestem przy gwożdżona do twardego krzesła, a każdy ruch, który wykonuję jest tylko drgnięciem. Jedynie kropelki potu na moim czole mają pełny zakres i spływają po moich policzkach, czasem błądząc po nosie i ustach.
- Obudziłaś się już ? - usłyszałam za sobą męski głos.
- Nie widać ? - odpowiedziałam, nadal otumaniona -  Myślisz, że się ciebie boje ? I tak prędzej czy później cię znajdą.
- Hoho ! Powoli ... Nie znajdą. Jesteśmy jakieś pięćset metrów pod ziemią, gdzie nikt już dawno nie chodzi. Kiedyś zakład z tego korzystał, ale teraz ... już nie - zanim się obejrzałam był za moimi plecami. Czułam na karku jego oddech, gdy wymawiał kolejne słowa- Nie wiem czy się mnie boisz czy też nie, ale wiem, że powinnaś.
Moje serce zaczęło bić z coraz większą szybkością, a oddech stał się nierówny. Bałam się, naprawdę się bałam, ale nie wiedziałam dokładnie czego.
- Chcesz posłuchać zabawnej historyjki ? - po chwili Jacob się zaśmiał, prosto do mojego ucha.
Przed moimi oczami pojawiła się gazeta, trzymana w rekach chłopaka.
Widok był obrzydliwy, wręcz niepojęty. Na podłodze leżało bezwładne ciało mężczyzny. Było zmasakrowane, otaczała go krew, która sączyła się z jego rozległych ran. Na samym środku, pogrubionymi literami, widniał napis; " Szesnastolatek - zabójca własnego ojca ".
Wiedziałam co jest dalej i nie chciałam tego słyszeć. Tak potraktować swojego własnego ojca, który go wychował. Jeśli jest coś bardziej okropnego niż nienawiść, to to właśnie poczułam do Jacoba. Obrzydzenie, wstręt i jeszcze większy strach. 
Po chwili chłopak zaczął czytać:
- Dnia piętnastego kwietnia bieżącego roku, w Salford miała miejsce tragedia. Czterdziestoletniego mężczyznę znaleziono martwego w swoim domu (...) Najpierw przypuszczono samobójstwo, jednak badania potwierdziły obecność osób trzecich (...) Sprawcą okazał się piętnastoletni syn mężczyzny, który wykonał trzydzieści ran ciętych,z których trzynaście było śmiertelnych. Sprawa o umieszczenie chłopca w zakładzie poprawczym jest w toku ... 
Czy byłam przestraszona ? Nie ... ja byłam przerażona.
Morderca stał tuż za mną i miał nade mną władzę. Ja nie miałam nawet szans ucieczki. Zaczęłam się wiercić i wyrywać, modląc się, aby to był tylko straszny sen.
- Czyżbyś zaczęła się bać ? - zaśmiał się szyderczo
Po moich policzkach spłynęły gorzkie łzy. Moje ostatnie.
- Pobawimy się ? - zapytał po chwili Jason.
Cicho zaszlochałam, a z moich oczu nadal wypływała przezroczysta ciecz.
Coś w jego twarzy się zmieniło. Jakby poczuł przez chwilę współczucie. Widziałam jego wahanie, ale jedynie przez chwilę. Potem ten wyraz znowu się zmienił, a w jego ręce zabłysnął metal.
Nóż, który trzymał, jaśniał w ciemności.
- Chcesz mnie zadźgać, czy wywołujesz u mnie zawał ? Bo teraz już nie wiem - zdobyłam się jeszcze na lekkie poczucie humoru. Bo co innego mi pozostało ?
- Bez obaw, nie obchodzi mnie w jaki sposób, ale i tak umrzesz ...
Nastolatek podniósł do góry rękę i mocno się zamachną się w moją stronę.
Zdążyłam wyszeptać ostatnie "Przepraszam", ale wtedy nic już nie poczułam. Bólu. Nic. Czułam, że to był dla mnie koniec.

***

Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem ? Czy nie żyję ? 
Tak, czy tak, Bóg się najwyraźniej pomylił, bo nie powinnam być w niebie. 
Wszystkie rzeczy, które się tu znajdowały były w kolorze bieli. Cieszyło mnie to, a jednocześnie przerażało. Myślałam, że będę się gotować w kotle, jako zupa dla szatana, jak to zawsze opowiadali dorośli dzieciom. A tutaj niespodzianka, leżę na czymś miękkim, nie czuję niczego.
Wszystko było by naprawdę super, gdyby nie drażniący mnie głos, non-stop wywołujący moje imię.
"Hope ... Hope ... Hope" BLA, BLA, BLA ! Dajcie mi spokój.
Ale chwila. Czemu widzę tutaj osobę, której nienawidzę ? Czemu ten koleś tu jest ? 
Spojrzałam na niego ze wściekłością. To on mnie wołał.
- Co ? Też się zadźgałeś ? - naburmuszono odwróciłam wzrok.
Po chwili milczenia usłyszałam lekki chichot, który już po chwili zamienił się w głośny śmiech.
- Haha, ty myślisz ... myślisz, że nie żyjesz ? - mówił Jacob, nadal dławiąc się śmiechem - O nie. Takiej przyjemności to ci nie wyświadczę.
Pierwszy raz słyszałam taki szczęśliwy śmiech. Spojrzałam na niego ponownie, chcąc sprawdzić, czy rzeczywiście do niego należy.
Uśmiechał się do mnie, a w jego oczach tańczyły figlarne błyski. Nie mogłam oderwać od niego oczu. On wcale nie wyglądał na zabójcę. Był jak normalny, całkiem przystojny nastolatek, który uwielbia zabawę.
- C-co ? - zapytał, próbując się nie śmiać. Zasłonił ręką usta, ale jeszcze przed tym, zauważyłam w jego policzkach dołeczki.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Po prostu moja twarz sama ułożyłam się w pełen wdzięczności i radości uśmiech.
- Wyjaśnisz mi to ? Czemu mnie nie zabiłeś ? - zapytałam, nadal nic nie rozumiejąc.
- Bo powiedziałaś to co chciałem usłyszeć - jego mina stała się poważna.
Chwilę się zastanowiłam. Co ja powiedziałam ? Może chodzi mu o ten żart o zawale ... ? Czyżby szatańskie poczucie humoru ... ?
Moje namysły chyba trwały długo, bo chłopak odchrząknął.
- "Przepraszam". Powiedziałaś "przepraszam".
- Tylko ?
- Tylko.
Teraz ja zaczęłam się śmiać.
- Chciałeś mnie zabić, przez to, że cię nie przeprosiłam ? 
- To tylko słowo, ale bardzo cenne - powiedział - Dobra, wstawaj. Musimy iść już do swoich cel. Kolację dostaniesz do środka.
- Która godzina ? - zapytałam zszokowana
- Dwadzieścia po ósmej. Przespałaś pół dnia ...
Szybko wstałam i podeszłam do drzwi. Chłopak od razu ruszył za mną.

Okey. Może najpierw przeproszę ...
Przepraszam Was kochani, za moje idiotyczne błędy takie jak "zamaczną" i zmiana imienia Jacoba na Jasona xD
Błąd pierwszy był spowodowany moją mamą. Tak, jak jakieś "ale" to do mojej mamy, która się po mnie wydzierała, żebym wyłączała komputer, bo jest burza ;x, Błąd drugi - brak przyczyny. Po prostu tak jakoś wyszło ... I przez to pewien anonim trochę się mylił, więc w szczególności jego bardzo przepraszam.
Cóż ... jeśli chodzi o sprawy organizacyjne, to rozdziały będą sie pojawiały w czwartki, a w gorszych przypadkach w niedzielę. O jakiej godzinie, nie potrafię określić, ale myślę, że dzień wam wystarczy ^^
Oprócz tego bardzo dziękuję za siedmiu obserwatorów. KOCHAM WAS LUDZIE ! :* I oczywiście tyle wyświetleń :) Dzięki, że jesteście ze mną :D

Pozdrawiam ! ;*



niedziela, 30 czerwca 2013

5. " Ból, na który jest rada, nie jest bólem. Więc nie ma bólu. "

Dochodziła piąta nad ranem, a ja znowu nie mogłam spać. Normalnie poszłabym do strażnika, aby znalazł dla mnie zajęcie, ale nie mogłam ryzykować, trafieniem do kuchni. 
Nie wiem co on tam robił, ale z pewnością jeszcze tam był. Mijał moją cele o trzeciej w nocy, wpatrując się zaciekle w łóżku. Już wtedy udawałam pogrążoną we śnie, co wychodziło mi całkiem nieźle. Teraz nie mogłam przestać wiercić się na posłaniu, które za każdym razem informowało innych, że już wstałam.
Nie mogę się ciągle chować, bo skończę jako zdesperowana nastolatka, bojąca się wyjść na zewnątrz.
Zdenerwowana wstałam i podeszłam do strażnika. Już nie mogłam wytrzymać ... Posłałam mu proszące spojrzenie.
- Znowu do łazienki ? - zapytał ze śmiechem.
Pokiwałam przecząco głową, Wiedziałam, że wie o co mi chodzi.
- Dobra, wyłaz. Dam ci jakieś zajęcie - powiedział nadal się uśmiechając - Co ty chcesz wyjść za dobre sprawowanie, czy co ?
W sumie to niezły pomysł, pomyślałam. Przecież gdybym tak robiła codziennie, może wypuścili by mnie wcześniej.
Szliśmy długim korytarzem. Strażnik wszedł do pokoju, zostawiając mnie samą. Mogłabym teraz uciec, ale napewno by mnie złapali. Nie jestem ani szybka, ani zwinna, ani tym bardziej silna, więc szybko odłożyłam ten pomysł. Teraz prawie codziennie nachodzą mnie myśli o ucieczce. Tak, czasami nie mogę już wytrzymać w małej celi, która przyprawia mnie o atak klaustrofobii. 
Zdążyłam dopiero usiąść, a mężczyzna już wrócił, robiąc dziwną minę.
- Niestety jest miejsce tylko w kuchni. Nie tylko ty się nudzisz.
No tak, czyli jestem skazana na śmierć przez nastolatka z nożem kuchennym lub obieraczką do ziemniaków. Nie wiem czego mam unikać bardziej. Najlepiej wszystkich ostrych przedmiotów.
Zanim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Strażnik wepchnął mnie do środka mówiąc coś starszej kobiecie, a potem zostawił mnie na "pożarcie". Rozejrzałam się po kuchni. Jacoba nie było. Uśmiechnęłam się zadowolona. Może, poszedł gdzie indziej.
Wylądowałam na zlewozmywaku. Jak zwykle naczyń była cała masa, jednak szybko się z tym rozprawiłam. 
- Cześć - odwróciłam się na dźwięk słodkiego głosiku
- Hej - uśmiechnęłam się do Mellody - Ty też tutaj ?
- No ... Pomożesz mi z cebulą ?
- Jasne- podeszłam do niej i zaczęłam obierać warzywo.
Wystarczyło pięć minut, a już byłyśmy zalane łzami, śmiejąc się i żartując
Dowiedziałam się o niej dużo rzeczy. Trafiła tutaj, bo fałszowała kasę. Była w moim wieku (piękna szesnastka) i mówiła, że może wyjdzie za trzy lata, za dobre sprawowanie.
- Myślałaś kiedyś o ucieczce ? - zapytał szeptem. Dziewczyna jak poparzona podskoczyła, po czym, zaczęła się nerwowo rozglądać
- I to nie raz ... Ale jeśli coś planujesz, musimy zebrać więcej ekipy ...
- Nie, no coś ty. Tak tylko zapytałam - zaśmiałam się.
Bałam się tego. I to bardzo.
Była już prawie ósma, gdy szłam się przebrać. Weszłam do szatni, do której dali mi kluczyki. Miałam własną szafkę, gdzie mogłam się przebierać. Ściągłam ciuchy i poszłam się trochę odświeżyć. 
Gdy wyszłam, w pomieszczeniu ktoś był. Siedział na ławce, z szatańskim uśmiechem i błyskiem w oku. Miałam na sobie ręcznik, ale nawet jakbym była ubrana, nie przestałabym krzyczeć. Piszczałam na cały regulator, nie tylko dlatego, że byłam prawie naga, ale, że siedział tu gość, który najchętniej by mnie zabił.
Na jego twarzy pojawił się wyraz zdenerwowania. Zanim się obejrzałam chłopak stał za mną trzymając rękę na moich ustach. Guziki na jego uniformie, drażniły moje nagie plecy, aż miałam ochotę odgryźć mu palce.
Jacob schował nas za szafki, gdzie nikt nas nie widział. Po chwili usłyszałam odgłos otwieranych drzwi
- Hope, jesteś tu ? - piskliwy głos Mellody odbił się echem
Chciałam krzyknąć, że tak, żeby natychmiast go stąd wzięła. Ale nie mogłam. Ona wyszła, a ja znowu zostałam sam na sam z tym czubem.
- Myślałaś, że ci odpuszczę ? - mówił szeptem, prosto do mojego ucha. Od razu oblał mnie zimny pot, a ciało zaczęło drżeć.
- Boisz się ? I masz czego ... - odwrócił mnie twarzą do siebie - Chyba, że ładnie przeprosisz i weźmiesz za siebie zadośćuczynienie ...


- Chciałbyś - odpowiedziałam, robiąc dziwny grymas twarzy
Chwycił mnie mocno za ramiona, ściskając tak mocno, że jękłam z bólu.
Próbowałam się wyrwać, ale on wtedy tylko wzmocnił uścisk.
- Na pewno ? - zapytał jeszcze raz.
Pokiwałam twierdząco głową, starając się być silna.
I wtedy, straciłam przytomność.


***
No tak, trochę rozdział krótki, ale ja chyba nie potrafię pisać dłuższych. Nie wiem, czy to dlatego, że jestem okropnym leniem, czy może po prosty nie umiem, ale tak, czy tak nie wychodzi mi to ;/
Przepraszam, że jest trochę po czasie, ale mam takiego lenia, że nawet to sprawiało mi trudność <pisanie> :D :))

Nie wiem, czy to mówiłam, ale KOCHAM WAS LUDZIE !
Już tyle wyświetleń, obserwatorów i komentarzy, że szok ;]  Cieszę się, że wam się podoba ! I za to moge wam jedynie podziękować !
DZIĘKUJĘ ! ;*

Aha ! Jeszcze jedno ;P
Jak po rozdaniu świadectw ? Paski był :P ? A jak tak, to zapytam gdzie, bo różnie to bywa >_<

Z góry przepraszam za błędy :)
Pozdrawiam !



czwartek, 20 czerwca 2013

4. "Cierpienie, które rodzi się i nie zamyka nas w sobie, staje się źródłem życia i światła."

Poczułam jak jej ręka dotyka mojej, a następnie przeszył mnie niesamowity ból. Krzyknęłam, gdy poczułam, że coś wdziera się pod moją skórę. Moje palce natychmiastowo ścierpły, a łzy nazbierały się pod policzkami, gotowe, aby w każdym momencie ujrzeć światło dzienne.
Zszokowana popatrzyłam na twarz dziewczyny. Nie było w niej widać ani cienia litości, jedynie chęć zemsty i upokorzenia. W jej oczach kryła się nienawiść, której dawno nie widziałam.
Nie mogłam już dłużej na nią patrzeć, gdy moja ręka aż pulsowała.
Wyciągnęłam ją z pod stołu, przy okazji czymś zahaczając.
"Nie ujdzie jej to płazem" - pomyślałam, gdy zobaczyłam "to".
- Hej, wszystko w porządku ? - odwróciłam głowę, aby zobaczyć kto jest moim wybawicielem. Czułam, że za chwile się popłaczę i zwymiotuję wszystko co przed chwilą zdążyłam zjeść.
Za mną stał chłopak z wczorajszego przesłuchania, którego byłam świadkiem.
Patrzyłam raz na niego, raz na rękę, aż w końcu sam spojrzał. Jego twarz pociemniała i zbladła.
- Co to, kurna ma być ?! - krzyknął. - Ja pieprze ... - odwrócił na chwilę wzrok - Kto ci to zrobił ?
Victoria wstała z miejsca z wrednym uśmieszkiem na twarzy i głośno się roześmiała.
On tylko podniósł mnie z siedzenia i chwycił za drugą dłoń, po czym wyszedł razem ze mną.
Przed stołówką siedzieli strażnicy, którzy zaraz po obejrzeniu wysłali mnie natychmiast do pielęgniarki.
Kobieta, która jedynie wpatrywała się z kwaśną miną, odesłała mnie do chirurga.
I to właśnie on dopiero wyjął widelec z mojej zakrwawionej ręki. Okazało się, że Victoria naruszyła główny nerw w dłoni, odpowiadający za ruszanie się placów. Dlatego nie mogłam kontrolować ich ruchów. Teraz musiałam chodzić na specjalną rehabilitację, która miała na celu przywrócić sprawność mojej dłoni.
- Kto ci to zrobić ? - zapytał jeden z policjantów, który przyszedł, gdy zabieg się zakończył.
- Pewna dziewczyna ... - odpowiedziałam, nie wiedząc czemu chce chronić dupę jakiejś okropnie wrednej suce.
- Możesz jaśniej ?
Nastolatek, który ciągle przy mnie był, zaczął odpowiadać za mnie.
- To ta blondyna, co z nią siedzi. Mogę panu wskazać dokładnie która ...
Z jednej strony byłam mu wdzięczna, że wstawił się za mną, ale z drugiej strony, czemu on mi pomaga ?
Wyszli obydwaj, a ja nawet nie poznałam imienia mojego wybawiciela.

***

Kilka godzin później ...

Wyszłam z celi i razem ze strażnikiem poszłam na halę. Roiło się tam od innych przestępców, ale i tak nigdzie nie zauważyłam blondynki. Gdy weszłam do środka, rozległy się szepty, po których można było poznać, że sprawa nabrała popularności. Tylko mam się cieszyć, czy płakać ? Bo nie mam pojęcia, czy oni wzięli mnie za tchórza, czy może Victoria tym razem straciła na opinii. Oczywiście bardziej, podobała mi się druga wersja.
- Wszystko w porządku ? - odezwał się głos za mną. Już wiedziałam kto to.
- Tak, a ty jesteś ?
- A no tak, nie przedstawiłem się - chłopak zaśmiał się zawstydzony i podał mi dłoń - Aaron.
- Hope - ujęłam jego dłoń. Trochę zesztywniała, ale cieszyłam się, że go spotkałam.
- Ładnie ... a więc co tu robisz ?
- Stoję ? - zaśmiałam się, widząc jego minę
- Za co siedzisz ? - poprawił się.
- Podpalenie, a ty ?
- Narkotyki - uśmiechnął się tajemniczo.
- Ćpasz ? - uderzyłam go w ramię - Ty ? Nie wyglądasz na takiego.
- I dobrze. Tylko sprzedawałem. Wiesz jakie są z tego zyski ? - powiedział z poważną miną - Ale mniejsza o to. Co podpaliłaś ?
Tak jak w przypadku Victorii, spodziewałam się tego pytania.
-Dom mojej "rodziny"- zaakcentowałam ostatnie słowo i kontynuowałam dalej, nie dopuszczając Aarona do głosu - Byłam adoptowana, a ta rodzina nie była dla mnie. Nie traktowali mnie jak córkę, bardziej jak obcą osobę,
- I ?
- I po prostu podpaliłam nasz piękny dom, a potem trafiłam tutaj - uśmiechnęłam się.
Nie okłamałam chłopaka, mówiąc tą historię. Była to skrócona wersja moim przeżyć, które wolałam pominąć. Już raz na mnie napadli, za to, co zrobiłam, więc po co przeżywać to jeszcze raz ?
Otaczało nas mnóstwo osób, ale nikt już nie rozmawiał o wcześniejszym zajściu. Rozejrzałam się.
I w końcu znalazłam osobę, której szukałam.
Dziewczyna siedziała razem z Jacobem. Rozmawiali o czymś, co zapewne miało związek ze mną, bo po niewiadomych dla mnie słowach, szczęki chłopaka mocno się zaciskały, a jego lodowaty wzrok pognał w moją stronę. Zerwał się na równe nogi i zaczął zmierzać w moim kierunku z miną mordercy. Nie wiem, czy miałam się postawić, czy też uciekać.
- Co ty sobie do cholery myślisz ?! - krzyknął oburzony nastolatek, gdy w końcu do nas dotarł.
Głosy ucichły, a ludzie zwrócili uwagę na nas. Nienawidziłam tego.
- Nie potrafisz tego załatwić między nami, tylko musisz kablować, idiotko ?
- To nie ..  zaczął Aaron.
- I co z tego ? To co mi zrobiła wymagało kary. Pieprzona księżniczka musi się w końcu nauczyć dobrych manier - przerwałam.
- Ty tu mówisz o manierach ? Lepiej być pieprzoną księżniczką niż szmatą ... - podnosił głos, a jego dłonie zwinęły się w pięści.
Gdyby moja ręka była sprawna, też wtedy bym je zacisnęła. I jeszcze śmie mnie nazywać szmatą ... ?!
- Odezwał się wspaniały ...- bąknęłam cicho
- Coś ty powiedziała ?! - zrobił krok w moją stronę
- To co słyszałeś. To nie ja obieram ziemniaki w kuchni
Wszyscy zaczęli chichotać, a Jacob zawrócił, pokazując mi środkowy palec.
Wiedziałam, że to dopiero początek walki ...

***

Witam wszystkich :)
Jak Wam mijają prawie ostatnie dni szkoły ? Pewnie już prawie nikt nie chodzi i robi sobie małe wagary, tak samo jak ja xd Teraz pogoda jest śliczna, więc w szkole nie opłaca się siedzieć ; D Lepiej korzystać ze słońca ^^
Bardzo wam dziękuję za tak dużo wyświetleń, już przy trzecim rozdziale :P Ale mnie to cieszy ... ^^ Dlatego własnie rozdziały są na czas, z czego jestem z siebie dumna xd
Dużo osób pytało, czy jest to coś w stylu fantasy. A więc, nie ! To opowiadanie będzie bardziej normalne, od pozostałych, choć może pomysł może wydawać się psychiczny ;) Mam nadzieję, że to nie odciągnie was od czytania :)
Dziękuję bardzo za komentarze ;)
Pozdrawiam, M. A ! ;*