Rano moja głowa zdawała się lada chwila wybuchnąć. Dopiero po orzeźwiającym prysznicu doszłam do siebie po wczorajszych wydarzeniach.
Mimo, że była to jedynie intryga i nic mi się nie stało, moje ręce nie mogły przytrzymać przedmiotów, nie dłużej niż trzy sekundy. Każdy odbijał się hukiem o podłodze w łazience, w mojej celi, wszędzie, gdzie przebywałam.
Dzisiaj pierwszy raz spałam kamiennym snem, a strażnik nie mógł mnie dobudzić na śniadanie. Przegapiłam je, choć w moim brzuchu rozgrywała się prawdziwa walka. Nie byłam tez w kuchni, gdzie miałam dokończyć rozmowę z Mellody. To znaczy ona jeszcze o tym nie wiedziała.
Polubiłam tą dziewczynę. Nie znałam jej za dobrze, ale widać było to, jaka jest nieśmiała i jak trudno zawrzeć jej jakiekolwiek przyjaźnie. Postanowiłam bliżej ją poznać.
Własnie szłam na poranne ćwiczenia, gdy ktoś zablokował mi drogę. Uderzyłam mocno o ciało, chwiejąc się coraz bardziej. Czułam jak lecę do tyłu, aż nagle cały świat zdawał się zatrzymać.
Otworzyłam oczy. Bardzo blisko mnie, stanowczo za blisko znajdowała się zatroskana twarz chłopaka. Postawił mnie do pionu, lekko się uśmiechając.
Ale jaki świetny był ten uśmiech. Ten chłopak był taki słodki, że czułam jak moja krew pulsuję.
- Dziękuję - powiedziałam, zła na siebie w duchu, że nie wymyśliłam niczego bardziej błyskotliwego.
Na szczęście Aaron był bardziej pewny siebie.
- Jak tam ręka ?
Szczerze to nawet o niej zapomniałam. Ciągle znajdował się na niej bandaż i chodziłam do pielęgniarki na rehabilitację, ale ból, który męczył mnie przez dobre kilka dni stał się jedynie wspomnieniem.
- Całkiem nieźle. Jak nowe miejsce ? - zapytałam przypominając sobie, że jest tu zupełnie nowy.
- Ujdzie. Żyje mi się wspaniale w tych cuchnących serem celach. To pewnie przez myszy -posłał mi swój zabójczy uśmiech.
- Taa, pewnie tak - odwzajemniłam go, patrząc na zegar wiszący na korytarzy - Okej, jestem już spóźniona.
- Spoko, to narazie.
- Cześć -pomachałam mu na do widzenia i odeszłam.
Weszłam na zatłoczony plac, gdzie każdy, naprawdę każdy coś robił. Tutaj nie było obijania się. Choć dziwiły mnie metody jakich tu używają, nie było wcale aż tak strasznie. Coś jakby szkoła wojskowa z internatem, nie wliczając krat.
Mieliśmy tu przynajmniej kawałek prywatności, której nikt nie miał zamiaru zakłócać. Każdy dzień utwierdzał mnie w przekonaniu, że poprawczak to wcale nie takie złe miejsce, jak zwą. Ludzie, którzy tego nie zaznali mówią o tym, jakby wiedzieli wszystko, tym samym zachowując się jak dzieci.
Wypatrzyłam w tłumie Jacoba. Stał oparty o siatkę, odgradzającą nas od rzeczywistości i przypatrywał się innym ludziom. U jego boku stała Victoria. Nawet z odległości w jakiej stoję było widać, że są ze sobą naprawdę blisko. Poczułam coś, jakby lekkie ukłucie. Nie zdążyłam się dłużej zastanowić, co to było, gdy ktoś z tyłu uderzył mnie lekko w plecy.
- Tu jesteś! - zawołała Mellody wesołym głosem - Czemu nie było cię dzisiaj na kuchni?
- Byłam trochę... słaba.- odpowiedziałam zgodnie z prawda, jednak dziewczyna wyczuła nutę fałszu w tym zdaniu i popatrzyła na mnie swoimi wielkimi oczami.
Nie wiem czemu, ale chciałam się wygadać, a Mell idealnie się na to nadawała. Może to pomoże mi w końcu przytrzymać jakiś przedmiot i się nieco uspokoić.
Opowiedziałam jej wszystko. Nagle łzy znalazły się w moich oczach, ukazując jaki ze mnie słabeusz. Szlochałam w ramiona dziewczyny, przyciągając spojrzenia wszystkich w pobliżu.
Beczałam dobre piętnaście minut, a dziewczyna dodając mi oparcia wysłuchiwała wszystkiego co miałam do powiedzenia. Pierwszy raz się nie myliłam. Mellody to naprawdę wspaniała osoba.
- Ten debil powinien ponieść za to odpowiedzialność. Trzęsiesz się jak galareta
Tak, to była prawda, Czułam jak moje ciało przechodzi przez fazę, w której nie mogłam się uspokoić. Teraz zdałam sobie sprawę jak mocno to przeżyłam. Przecież prawie umarłam ze strachu, gdy podniósł ten nóż.
- Nie ... nie roztrząsajmy sprawy. Już wszystko wyjaśniliśmy - odpowiedziałam, gdy jej słowa dotarły do mojego mózgu
Dziewczyna jeszcze mocniej mnie objęła.
***
Gdy w końcu się uspokoiłam, a nawet zaczęłam śmiać z ludzi, słońce przysłoniła ciemna chmura, sprawiając, że po moim ciele przeszły ciarki. Ciemną chmurą okazała się we własnej osobie Victoria, która bez ogródek patrzyła na mnie wścibskim wzrokiem.
- Wszystko w porządku ? - zapytała
Wstałam, mocno wyprowadzona z równowagi.
- W jak najlepszym - posłałam jej groźne spojrzenie. Widząc, że ją to nie rusza, uśmiechnęłam się fałszywie.
- A ciebie kochana, to nie powinno obchodzić.
- Chciałam przeprosić.
Uśmiech dosłownie znikł z mojej twarzy. Stałam jak wryta, chcąc sprawdzić, czy to co mówi jest rzeczywiście prawdą. Wyglądała na poważną. Jednak to nie zmienia faktu, że w moim wnętrzu aż się gotowało.
- Za co ? - zapytałam z miną niewiniątka - Przecież ty mi nic nie zrobiłaś ...
Odwróciłam się do niej tyłem. Mellody stała za mną, wściekle wpatrując się w nastolatkę. Zaczęłam powoli odchodzić, a razem ze mną przyjaciółka. Zostawiłyśmy Victorie samą z wymalowanym na twarzy zaskoczeniem
***
Brak weny ? Nie ... Brak chęci ... Owszem.
I to jest własnie powód tak strasznego opóźnienia. Wiem, jestem wrednym leniem, który jest do tego nie punktualny, Nic mi nie pozostaje, jak znowu was przeprosić. Po raz kolejny ... PRZEPRASZAM !
Mam nadzieję, że to nie wpłynie na to, jak często będziecie czytać bloga. Po prostu będę się więcej starać ;)
No, a teraz ... Jak tam mija koniec pierwszego miesiącu wakacji ? ;D Bo mi trochę nudno, ale jakoś da się przeżyć ;P
Nie chce was martwić ludzie, ale juz za niedługo wielki powrót do szkoły. A przynajmniej ja, bo z tego co wiem, wiele z was pracuję xd
W sklepach już zaczęli rozpakowywać przybory szkolne, itd co wprawiło mnie w depresje. Ale trzeba dalej żyć ! :P
Pozdrawiam !