Dochodziła piąta nad ranem, a ja znowu nie mogłam spać. Normalnie poszłabym do strażnika, aby znalazł dla mnie zajęcie, ale nie mogłam ryzykować, trafieniem do kuchni.
Nie wiem co on tam robił, ale z pewnością jeszcze tam był. Mijał moją cele o trzeciej w nocy, wpatrując się zaciekle w łóżku. Już wtedy udawałam pogrążoną we śnie, co wychodziło mi całkiem nieźle. Teraz nie mogłam przestać wiercić się na posłaniu, które za każdym razem informowało innych, że już wstałam.
Nie mogę się ciągle chować, bo skończę jako zdesperowana nastolatka, bojąca się wyjść na zewnątrz.
Zdenerwowana wstałam i podeszłam do strażnika. Już nie mogłam wytrzymać ... Posłałam mu proszące spojrzenie.
- Znowu do łazienki ? - zapytał ze śmiechem.
Pokiwałam przecząco głową, Wiedziałam, że wie o co mi chodzi.
- Dobra, wyłaz. Dam ci jakieś zajęcie - powiedział nadal się uśmiechając - Co ty chcesz wyjść za dobre sprawowanie, czy co ?
W sumie to niezły pomysł, pomyślałam. Przecież gdybym tak robiła codziennie, może wypuścili by mnie wcześniej.
Szliśmy długim korytarzem. Strażnik wszedł do pokoju, zostawiając mnie samą. Mogłabym teraz uciec, ale napewno by mnie złapali. Nie jestem ani szybka, ani zwinna, ani tym bardziej silna, więc szybko odłożyłam ten pomysł. Teraz prawie codziennie nachodzą mnie myśli o ucieczce. Tak, czasami nie mogę już wytrzymać w małej celi, która przyprawia mnie o atak klaustrofobii.
Zdążyłam dopiero usiąść, a mężczyzna już wrócił, robiąc dziwną minę.
- Niestety jest miejsce tylko w kuchni. Nie tylko ty się nudzisz.
No tak, czyli jestem skazana na śmierć przez nastolatka z nożem kuchennym lub obieraczką do ziemniaków. Nie wiem czego mam unikać bardziej. Najlepiej wszystkich ostrych przedmiotów.
Zanim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Strażnik wepchnął mnie do środka mówiąc coś starszej kobiecie, a potem zostawił mnie na "pożarcie". Rozejrzałam się po kuchni. Jacoba nie było. Uśmiechnęłam się zadowolona. Może, poszedł gdzie indziej.
Wylądowałam na zlewozmywaku. Jak zwykle naczyń była cała masa, jednak szybko się z tym rozprawiłam.
- Cześć - odwróciłam się na dźwięk słodkiego głosiku
- Hej - uśmiechnęłam się do Mellody - Ty też tutaj ?
- No ... Pomożesz mi z cebulą ?
- Jasne- podeszłam do niej i zaczęłam obierać warzywo.
Wystarczyło pięć minut, a już byłyśmy zalane łzami, śmiejąc się i żartując
Dowiedziałam się o niej dużo rzeczy. Trafiła tutaj, bo fałszowała kasę. Była w moim wieku (piękna szesnastka) i mówiła, że może wyjdzie za trzy lata, za dobre sprawowanie.
- Myślałaś kiedyś o ucieczce ? - zapytał szeptem. Dziewczyna jak poparzona podskoczyła, po czym, zaczęła się nerwowo rozglądać
- I to nie raz ... Ale jeśli coś planujesz, musimy zebrać więcej ekipy ...
- Nie, no coś ty. Tak tylko zapytałam - zaśmiałam się.
Bałam się tego. I to bardzo.
Była już prawie ósma, gdy szłam się przebrać. Weszłam do szatni, do której dali mi kluczyki. Miałam własną szafkę, gdzie mogłam się przebierać. Ściągłam ciuchy i poszłam się trochę odświeżyć.
Gdy wyszłam, w pomieszczeniu ktoś był. Siedział na ławce, z szatańskim uśmiechem i błyskiem w oku. Miałam na sobie ręcznik, ale nawet jakbym była ubrana, nie przestałabym krzyczeć. Piszczałam na cały regulator, nie tylko dlatego, że byłam prawie naga, ale, że siedział tu gość, który najchętniej by mnie zabił.
Na jego twarzy pojawił się wyraz zdenerwowania. Zanim się obejrzałam chłopak stał za mną trzymając rękę na moich ustach. Guziki na jego uniformie, drażniły moje nagie plecy, aż miałam ochotę odgryźć mu palce.
Jacob schował nas za szafki, gdzie nikt nas nie widział. Po chwili usłyszałam odgłos otwieranych drzwi
- Hope, jesteś tu ? - piskliwy głos Mellody odbił się echem
Chciałam krzyknąć, że tak, żeby natychmiast go stąd wzięła. Ale nie mogłam. Ona wyszła, a ja znowu zostałam sam na sam z tym czubem.
- Myślałaś, że ci odpuszczę ? - mówił szeptem, prosto do mojego ucha. Od razu oblał mnie zimny pot, a ciało zaczęło drżeć.
- Boisz się ? I masz czego ... - odwrócił mnie twarzą do siebie - Chyba, że ładnie przeprosisz i weźmiesz za siebie zadośćuczynienie ...
- Chciałbyś - odpowiedziałam, robiąc dziwny grymas twarzy
Chwycił mnie mocno za ramiona, ściskając tak mocno, że jękłam z bólu.
Próbowałam się wyrwać, ale on wtedy tylko wzmocnił uścisk.
- Na pewno ? - zapytał jeszcze raz.
Pokiwałam twierdząco głową, starając się być silna.
I wtedy, straciłam przytomność.
***
No tak, trochę rozdział krótki, ale ja chyba nie potrafię pisać dłuższych. Nie wiem, czy to dlatego, że jestem okropnym leniem, czy może po prosty nie umiem, ale tak, czy tak nie wychodzi mi to ;/
Przepraszam, że jest trochę po czasie, ale mam takiego lenia, że nawet to sprawiało mi trudność <pisanie> :D :))
Nie wiem, czy to mówiłam, ale KOCHAM WAS LUDZIE !
Już tyle wyświetleń, obserwatorów i komentarzy, że szok ;] Cieszę się, że wam się podoba ! I za to moge wam jedynie podziękować !
DZIĘKUJĘ ! ;*
Aha ! Jeszcze jedno ;P
Jak po rozdaniu świadectw ? Paski był :P ? A jak tak, to zapytam gdzie, bo różnie to bywa >_<
Z góry przepraszam za błędy :)
Pozdrawiam !