czwartek, 13 czerwca 2013

3. "Jeśli chcesz pozbyć się człowieka uczyń to własną in­te­ligen­cją a nie groźbą. "

Złociste słońce świeci nad czerwonym niebem. Nie ma na nim ani jednej chmury oznaczającej dzień, ani też jednej gwiazdy, który oznaczałaby noc. Wszystko jest intrygujące i pełne tajemnic, które za wszelką cenę próbujesz odkryć.
Mała dziewczynka o dużych oczach i długich, brązowych włosach siedziała na kamieniu i płakała. Dlaczego? Przecież była szczęśliwa, miała kochających ją ludzi, dom i przyjaciół ... jednak z jej oczu wciąż wylewały się ciężkie łzy. W jej umyśle panowała pustka, a wciąż wracające wspomnienia tym razem się nie pokazały. "Straciłam je"- pomyślała i wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Jej dłonie drżały, a twarz przybrała blady odcień. Zamknęła oczy, aby jeszcze raz spróbować.Nic. 
Ale wiedziała, że coś miała. Miała, ale utraciła. Powoli otworzyła swoje powieki, a przed nią pojawiły się obrazy. Wspomnienia, ale już nie jej. Kiedyś należały do niej, teraz jednak już nie. Wszystko należało do przyszłości. Dziewczynka uśmiechnęła się ironicznie i wstała, po czym zaczęła zmierzać w stronę słońca.



***

Otworzyłam oczy i otarłam łzy. Przez sen czułam jak delikatnie spływają mi po policzku. Podparłam się na rękach i rozejrzałam się po celi. Słońce delikatnie przebijało się przez kraty, tym samym rażąc mnie w oczy. Popatrzyłam zaspana na zegarek. Wskazywał dopiero dwadzieścia po piątej. 
Wyszłam z łóżka i zawołałam cicho strażnika, aby nikogo nie zbudzić.
- Mogę wsiąść prysznic ? - zapytałam nieco zbyt nerwowo.
- Nie za wcześnie ? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie, po czym otworzył cele i zaprowadził mnie do łazienki.
Gorąca woda obmywała moje ciało, kawałek po kawałku. Choć nadal było w łazience, ja byłam myślami, gdzie indziej. Mój sen, zdawał się taki realistyczny, jakby to miało miejsce w przeszłości. Dziewczynka była podobna do mnie z dzieciństwa. Czy to mogłam być ja ? W końcu też odczuwałam pustkę, ale wspominania nadal miałam. Więc co ten sen miał znaczyć ? Nie wiedziałam, ale przeczuwałam, że to coś niezbyt dobrego.
- Ruszaj się ! - strażnik stojący za drzwiami, przypominał mi co jakiś czas o swoim istnieniu. Po pewnym czasie w końcu wyszłam, ubrana w czysty uniform z delikatnym makijażem. Tak, można nam było mieć kosmetyczkę z potrzebnymi; nam dziewczynom, rzeczami.
Szliśmy długimi korytarzami, gdy mężczyzna gwałtownie się zatrzymał i uśmiechnął pod nosem.
- Coś mi mówi, że nie masz co robić ... - zaczął.
Już wtedy miałam dość, więc wycofałam się szybko, nie chcąc odrabiać brudnej roboty. Bo co można robić w poprawczaku ? Przecież nie będę plewić truskawek, ani zrywać kwiatków.
- To, źle panu mówi ... - przerwałam i zaczęłam zmierzać  w kierunku  swojej celi. Strażnik jednak szybko mnie dogonił i umiejętnie obrócił w przeciwną stronę. Potem zobaczyłam jedynie białe drzwi, skąd dobiegały hałasy. Wepchnął mnie chamsko do środka i od razu zastawił przejście.
- Dzień dobry ! - krzyknął, na co wszyscy zwrócili się w jego stronę.
Muszę przyznać, że nie tego się spodziewałam. Myślałam, że właśnie wchodzę do najgorszego miejsca w całym tym budynku, jakiejś sali tortur czy coś w tym stylu. A to była po prostu zwyczajna ... kuchnia ?
Kremowe płytki na ścianach, kilka pieców, lodówka, zlewozmywak i facet krojący cebulę. Tak, to z pewnością kuchnia.
Popatrzyłam na niego pytająco, ale on tylko kiwnął głową i ruszył przed siebie.
- Mamy tu nową pracownice z problemami sennymi - powiedział na głos - Przygarniecie ją ?
Uszom własnym nie wierzyłam. On własnie chciał żebym pracowała w kuchni ? Nie byłam w tym zbyt dobra, więc biedni, nie wiedza na co się piszą.
Tak, czy tak, nikt nie chciał słuchać, że nie potrafię gotować. Pierwsze wylądowałam na zlewozmywaku. Nie był to zbyt przyjemny widok. Odwróciłam głowę, aby powiedzieć komuś, że już wolę kroić cebulę, gdy nagle coś rzuciło mi się w oczy. Czy raczej ktoś.
Chłopak z wcześniej, ten bezczelny, siedział sobie bezbronnie i obierał ziemniaki. Ciekawa byłam, czy ktoś wie, że nasz twardziel, tak naprawdę zajmuję się gotowaniem.
On jakby przywołanym moimi myślami, spojrzał na mnie. W jego oczach najpierw czaiła się zaskoczenie, potem strach, a następnie pewność. Odwrócił wzrok z tym swoim uśmieszkiem i zaczął robić to co do niego należy. Obdzierać ze skóry kolejnego ziemniaka.

***

3 godziny później ...

Własnie skończyłam panierować kurczaka na obiad. Jakaś starsza pani uczyła mnie jak robić to prawidłowo. Była bardzo miła i przyjacielska, co w jej osobie mnie dziwiło. Miała na imię Matylda.
W końcu całe szkolenie dobiegło końca, a ja z zadowoleniem mogłam iść na śniadanie. Podeszłam do mini łazienki, gdzie mogłam umyć ręce, ubrudzone w marynacie. Nagle nade mną pojawił się cień. Ktoś chwycił mnie za ręce, obrócił o sto osiemdziesiąt stopni i przygwoździł do ściany.
- Nie waż się o tym nikomu mówić ... - odezwał się dobrze znany mi głos.
- Bo ? - odpowiedziałam równie groźnie jak on. Nie chciałam się tutaj w nic mieszać, już miałam na głowie Victorie, ale sam się prosił.
-... bo tego pożałujesz. Nie bez powodu siedzę w tym gównie.
Jego oczy były na wysokości moich, a na policzkach czułam jego oddech. Próbowałam wyrwać swoje ręce z jego wielkich dłoni, ale był silniejszy. Mocniej ścisnął je w uścisku, co zaczęło boleć.
- Auć ! Puszczaj ! - postanowiłam użyć swoich nóg. Walnęłam go mocno w łydkę.
- Musze pierwsze wiedzieć, że rozumiesz
- Spadaj, Jacob i nigdy się do mnie nie zwracaj. Jasne ? Nie będę się mieszać w twoje sprawy jak ty nie będziesz w moje.
W końcu się wyrwałam i wyszłam, posyłając chłopakowi niebezpieczne spojrzenie.

***

Dzisiejsze śniadanie było o wiele bardziej pożywne niż wczorajsze. Płatki z mlekiem; choć najtańsze jakie mogą być, były całkiem smaczne. Wzięłam wielką miskę i zaczęłam iść w stronę swojego stołu.
Siedziała tam już Victoria i reszta ludzi, którzy śmiali się z jakiegoś typka w gazecie. Najpierw nawet nie zauważyli jak się zbliżyłam. Potem swoją obecnością przykułam najbardziej niechcianą osobę. Victorię.
Czy się jej bałam ?
Nie, nie za bardzo. Ale miałam nadzieję, że wyjdę za dobre sprawowanie, czego przy niej nie potrafiłam utrzymać. Uśmiechała się do mnie, ciągle coś mówiła, na co ja odpowiadałam niezbyt błyskotliwymi odpowiedziami. Wiedziałam, ze to cisza przed burzą, którą ona z chęcią wywoła. Poczułam jak jej ręka dotyka mojej, a następnie przeszył mnie niesamowity ból.

***

Hej. Wam :D
Jak się podoba ? Mi tak pół na pół, bo akurat cierpię na zespół braku weny, ale cóż ... rozdział musi być :)
Przepraszam za błędy, które pewnie się wkradły, choć sprawdzałam tekst kilka razy ;)
Bardzo dziękuję za komentarze w poprzednim rozdziale i czterech obserwujących :) Bardzo mnie to cieszy i dodaję sił :) Nic mnie tak nie dopinguję jak wy ;P

Pozdrawiam i życzę miłego czytania :)

8 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba ! :)
    No powiem Ci szczerze , że nie przypuszczałam iż w takim miejscu Hope ujrzy tam Jacoba . Świetny rozdział Ci wyszedł. Wstęp - cudowny , wręcz rewelacyjny , że tak powiem . Po mimo tego , że póki co nie ma jeszcze akcji , pewnie nas dopiero wprowadzasz w dynamit , który powstanie. Masz talent do pisania . To wiem ja i wie to każdy . Bardzo dobrze , że nie boi się Victorii. Hope była i będzie zawsze silna .
    " Wiedziałam, ze to cisza przed burzą, którą ona z chęcią wywoła. Poczułam jak jej ręka dotyka mojej, a następnie przeszył mnie niesamowity ból. " - czy ta cała Victoria jej coś zrobiła ? Nurtuje mnie to bardzo .. Czekam na next dział kochana :**

    Pozdrawiam Cię , buziaki :* !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ty mi potrafisz poprawić humor :) Naprawdę się ciesze, że się podoba, choć pisałam to, nie mając weny :)
      Dziękuję ;**
      Pozdrawiam ! :D

      Usuń
  2. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale komentuję :) Rozdział ogólnie jest fajny (zwłaszcza początek), szkoda tylko, że taki krótki :/ Ale rozumiem brak weny i te sprawy, dlatego będę czekać na następny (mam nadzieję, że dłuższy). Nie do końca rozumiem, czy to będzie realistyczny blog, czy raczej bardziej fantasy, bo to, co się wydarzyło, gdy Victoria dotknęła ręki Hope, skłania mnie do refleksji na ten temat. Jeśli byś mogła w jakiś sposób rozwiać moje wątpliwości, byłabym bardzo wdzięczna.
    Jak już wyżej wspomniałam czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, ważne, że czytasz :D
      Nie, tym razem, to nie będzie opowiadanie fantasy :) Resztę dowiesz się w następnym rozdziale, który postaram się zrobić dłuższy *_*

      Pozdrawiam ! ;**

      Usuń
  3. Rozdział jest świetny, zresztą jak i cały blog. Bardzo podoba mi się pomysł z miejscem akcji, jak i wizerunek głównej bohaterki. Uważam, że brak weny nie wpłynął na jakość opowiadania i śmiało mogę powiedzieć, że jestem nim oczarowana. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale jedno nie daje mi spokoju... Jak można przerwać w takim momencie?! Pozdrawiam i życzę powrotu natchnienia:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie to cieszy ^^
    Wybacz, musiałam wnieść trochę tajemnicy ;P

    Dziękuję za tak miły komentarz :)

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. Zdobylam chwilke czasu miedzy nauka ;/

    Dziewczyno, to bylo c.u.d.o.w.n.e. !
    kurde. Czy tutaj pojawia sie jakies zjawiska nadprzyrodzone lub magia ? :D
    To co wydarzylo sie gdy ta dotknela reki Hope, bylo dosyc intrygujace i juz chce wiedziec o co kaman :D
    Hope jak widac twarda babka jest :D
    Ale czy ona jej cos zrobila? Co sie z nia stanie? Czemu skonczylas w takim momencie - czemu sie pytam!!!!!
    <3 <3 <3 <3

    [mafia-conspiracy]
    Loff

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo się cieszę, że ci się podoba ;D
      Zobaczysz w następnym rozdziale ;P
      Pozdrawiam i dziękuję ;**

      Usuń

Cześć :) Jeśli jesteś już na tym blogu (celowo bądz nie), proszę cię o szczery komentarz. Nawet jeśli mają by c tam uwagi na temat ortografii lub źle się czyta to umieść to tutaj i napisz szczerze. Nie chce komentarzy typu " Super. Zapraszam do mnie! ". Jak chcesz coś takiego pisać, to naciśnij krzyżyk na karcie :)
Nie wyznaję zasady obserwacja za obserwacja. Komentuję i obserwuję blogi tylko te, które mi się spodobają, a nie na podstawie wymiany.
Pozdrawiam !